Czas na drugą odsłonę naszego nowego cyklu o klubowiczach, biorących udział w rozgrywkach ligowych. Dziś bohaterem jest Marek.
Pochodzi ze Słubic, a do Gorzowa przeprowadził się w 2015 roku. Jak sam przyznaje, większość swojego czasu spędza na kortach lub w pracy… Jest właścicielem restauracji Yoi (znajdującej się przy ulicy Sikorskiego 138/7) oraz tak zwanym sushi masterem. Jeśli macie więc ochotę na to danie, to już wiecie gdzie uderzać…
Marek w naszym klubie gra od sierpnia. Wcześniej zdarzało mu się grywać w tenisa na podwórku, ale miał „drobną”, bo „zaledwie” dwudziestoletnią przerwę. Po powrocie trafił pod skrzydła Roberta Godlewskiego: – Odbyłem z Robertem dwa treningi indywidualne. W jego klubie jest bardzo wysoki poziom szkolenia. Trenerzy przykładają się i są wymagający na zajęciach indywidualnych – mówi Marek.
Niedawno restaurator rozpoczął rywalizację w zawodach ligowych. Jak do tej pory szło mu ze zmiennym szczęściem – mecze zwycięskie przeplatał z przegranymi. Przyznaje jednak, że widzi u siebie progres: – Wydaje mi się, że są postępy w mojej grze. Na początku przypominałem sobie jak się gra, a z meczu na mecz i z treningu na trening widzę postępy.
A jak Marek ocenia infrastrukturę i atmosferę, panującą w naszym klubie? – Mamy tu ładny obiekt, składający się z trzech kortów na zewnątrz i dwóch balonów – po raz pierwszy spotkałem się z takim miejscem. Jest tu fajnie, bo można po meczu usiąść w rodzinnym gronie, wypić kawkę. Muszę przyznać, że przychodzę tu jak do siebie, jak do znajomych – podsumowuje ligowiec.